Miniony rok był pełen zmian, spotkań i historii, które przyszło mi zatrzymać w kadrze.
W studiu były portrety, zdjęcia biznesowe, sesje wizerunkowe, tęczówki, wzruszenia i dużo rozmów przy kawie. W plenerze były śluby, emocje, światło o zachodzie, trochę chaosu i dużo pięknych momentów. I to wszystko składa się na coś, co naprawdę lubię w fotografii czyli autentyczność.
Zrozumiałem też, że w tym zawodzie najważniejsze jest nie tracić zapału. Nadal cieszy mnie światło wpadające w wizjer, mina kogoś, kto pierwszy raz widzi swój portret i mówi „to naprawdę ja?”, a także cisza w kościele tuż przed złożeniem przysięgi, kiedy wszystko trzyma się na emocjach.
Fotografia wciąż uczy mnie cierpliwości, uważności i tego, żeby nie gonić za trendami, tylko za prawdą w kadrze.
A jeśli ktoś po latach wraca na kolejną sesję, poleca mnie znajomym, albo mówi: „dobrze, że byłeś” to wiem, że idę w dobrą stronę.
Dlatego wchodząc w kolejny rok, zabieram ze sobą trzy rzeczy:
• ludzi, którzy mi zaufali
• światło, którego jeszcze nie złapałem
• spokój, że fotografia wciąż ma sens
2026 — przyjmuję z otwartą przysłoną 😀



