Zimą zawsze chętnie wracam do letnich sesji. Jest w nich coś, co ogrzewa człowieka od środka, szczególnie gdy świat za oknem przykrywa chłód i szarość grudnia.
Latem zrobiłem mojej córce sesję w słonecznikach. Był to jeden z tych wieczorów, kiedy światło staje się miękkie, złote i tworzy wokół człowieka prawie filmową aurę. Wystarczyło kilka spojrzeń, drobnych gestów i cichego wiatru, aby powstały kadry pełne spokoju i naturalności.
Patrząc dziś na te zdjęcia, mam wrażenie jakby czas na chwilę się zatrzymał.
Fotografia daje właśnie tę niezwykłą możliwość bo pozwala wrócić do chwil, które minęły, i poczuć je ponownie.
To jedna z największych wartości w mojego zawodu.












