Każdy fotograf ma w swojej drodze taki moment, który staje się punktem zwrotnym. Dla mnie to było spotkanie z mistrzem – warsztaty u Wacława Wańtucha. To właśnie wtedy po raz pierwszy poczułem, że dotykam prawdziwej sztuki fotografii.
Podczas tej sesji nauczyłem się, jak ogromną siłę ma światłocień. Zrozumiałem, że za pomocą prostego oświetlenia można stworzyć obraz, który porusza, ma duszę i emocje. Spotkanie z mistrzem było przełomowe – otworzyło mi oczy na to, że fotografia studyjna to nie tylko technika i ustawienia, ale przede wszystkim sztuka patrzenia i świadomego budowania nastroju.
Od tamtej chwili inaczej postrzegam światło i cień. To doświadczenie ukształtowało moją drogę w fotografii i sprawiło, że wciąż szukam nowych sposobów na odkrywanie piękna w prostocie. Wiele się nauczyłem i rozwijałem, a nadal się rozwijam – i wiem, że ta podróż nigdy się nie kończy.
Dziś, patrząc na tamto zdjęcie aktu, czuję wdzięczność. To był moment, w którym fotografia stała się dla mnie nie tylko rzemiosłem, ale prawdziwą sztuką.